

Jakie były początki robotyzacji w Państwa firmie?
Radosław Maleszko, Kierownik Obszaru Produkcyjnego w firmie Mondelez Polska w Bielanach Wrocławskich: Kiedy rozpoczynaliśmy rozbudowę fabryki w 2008 roku, od razu pojawiło się pytanie jak możemy ją unowocześnić. Robotyzacja była naturalną odpowiedzią. Na nowopowstałych liniach pojawiły się roboty FANUC. Roboty były jednym z elementów strategii rozwoju parku maszynowego, zakładającej zwiększenie możliwości produkcyjnych. Projekt linii był przygotowany wspólnie przez inżynierów z Polski i Wielkiej Brytanii.
Czego dotyczyły konsultacje?
Andrzej Konefał, Lider Zespołu w firmie Mondelez Polska w Bielanach Wrocławskich: Na etapie posadowienia linii produkcyjnej w fabryce, roboty były już wstępnie zaprogramowane. Musieliśmy jednak wprowadzić pewne korekty, dopasować maszyny i odpowiednio je skalibrować. Zadaniem robotów było pakowanie czekoladek. Operacja dość skomplikowana, bo czekolady ważą od czterech i pół grama do stu pięćdziesięciu gramów. Przy takim zadaniu precyzja i szybkość działania jest absolutnie konieczna, a to właśnie potrafią zagwarantować tylko roboty.
Chodziło tylko o to, by dać robotom precyzyjne instrukcje?
R.M: Linia od początku była skonfigurowana pod konkretną produkcję, ale wiadomo, że nie ma systemu doskonałego i zawsze możliwe są zmiany. To one decydują o tym czy praca wykonywana przez urządzenia jest bezpieczna dla ludzi i produktu oraz realizowana z gwarancją odpowiedniej jakości. W naszym przypadku chodziło o to, czy robot przenosząc czekoladkę, trafi idealnie w odpowiednie miejsce. Margines błędu jest tu skrajnie mały. Na tym etapie nie lada zagadką było to, jak roboty poradzą sobie w produkcji spożywczej, tym bardziej, że maszyny te kojarzą się głównie z branżą motoryzacyjną. W praktyce okazało się jednak, że właśnie roboty sprawdziły się doskonale i zdały egzamin na szóstkę, wykazując się niezawodnością.
Czy roboty, które pracują w przemyśle spożywczym, muszą spełniać jakieś szczególne wymagania?
A.K: Proszę pamiętać o specyfice produktu. Czekolada jest plastyczna. Łatwo przenieść przedmiot metalowy, czy plastikowy, ale my mamy za zadanie przetransportować bardzo lekki, kruchy i wrażliwy towar. Trzeba to robić bardzo delikatnie, w dodatku tę delikatność opisać i zaprogramować w pamięci robota. A potem robi się nudno, bo roboty są na tyle niezawodne, że pracują 24 godziny na dobę. Od chwili zamontowania robotów, czyli od sześciu lat, nie było potrzeby wzywania serwisu z powodu zaistnienia awarii. Oczywiście w trosce o niezawodne funkcjonowanie robotów robimy regularne przeglądy serwisowe wykonywane przez serwisantów FANUC.
Co sprawia, że robot jednak radzi sobie z tak delikatnym towarem?
R.M: Struktura materiału, jego temperatura, lepkość i konsystencja wymuszają finezyjne rozwiązania. To było duże wyzwanie, ale zakończone sukcesem. Trzeba było zastosować odpowiednie ciśnienie w pompach próżniowych, modyfikować ustawienie ssawek, pozycjonowanie i zakres ruchów. Wszystko po to, aby zminimalizować praktycznie do zera straty materiału. Tym bardziej, że roboty FANUC pracują przy produktach „premium” sprzedawanych na rynkach Europy Zachodniej, USA i Australii. Koszt surowca jest wysoki. Każdy kilogram masy czekoladowej jest ważny i nie możemy pozwolić sobie na potknięcia.
Najważniejszą dla Państwa zaletą robotów jest…?
R.M: … absolutnie niezastąpiona, wyjątkowa precyzja i szybkość pracy robota. Chodzi nie tylko o dokładność i przewidywalność. U nas roboty wykonują czynności, których nie da się zamienić na pracę ludzi, nawet najlepiej wyszkolonej i sprawnej załogi. Co prawda można próbować w miejsce robota wprowadzić zestaw innych maszyn, ale poziom skomplikowania takiej linii, a zatem potencjalna awaryjność jest zupełnie nieopłacalna ekonomicznie. Nie mówiąc już o kłopotach natury technicznej.
Przemysł spożywczy to wyśrubowane normy sanitarne i BHP, jak roboty odnajdują się w takim środowisku?
A.K: Cała linia produkcyjna, której elementem są roboty, oczywiście musi spełniać wysokie normy, zarówno sanitarne i techniczne oraz te gwarantujące doskonałą jakość produktu. Tu chodzi o produkcję żywności, a zatem nie ma zgody na żadne zanieczyszczenia. Nasze roboty znakomicie spisują się w tak wymagających warunkach, zapewniając przy tym maksimum sterylności oraz minimalizację zagrożeń.
R.M: Sama maszyna nie ma kontaktu z surowcem, jedynie chwytaki bezpośrednio stykają się z produktem, ale łatwo je umyć i zdezynfekować. W przypadku stosowania urządzeń innych niż roboty, zawsze istnieje niebezpieczeństwo przedostania się na linię na przykład smaru, czy płynów hydraulicznych.
Roboty to dość skomplikowane urządzenia, a jak wygląda ich obsługa w warunkach „bojowych”?
R.M: Zdecydowanie lepiej. Także pod tym względem to rzeczywiście wspaniałe maszyny. Tuż po instalacji robotów, fachowcy z FANUC-a przeprowadzili u nas szkolenie dla techników i automatyków. Dzięki temu możemy sami wprowadzać poprawki i w pewnym zakresie modyfikować pracę urządzenia. Te czynności robimy samodzielnie, zazwyczaj bez pomocy z zewnątrz. O niezawodności maszyn świadczy fakt, że w oparciu o nasze doświadczenia, wspólnie z serwisantami FANUC, zdecydowaliśmy o wydłużeniu czasu pomiędzy wizytami serwisowymi z dwunastu do osiemnastu miesięcy.
A.K: Tak naprawdę obsługa ogranicza się jedynie do okresowego czyszczenia manipulatorów. Niezawodność maszyn FANUC sprawia, że usterki praktycznie się nie zdarzają. Natomiast sama praca robota robi olbrzymie wrażenie. Pamiętam jak na początku godzinami mogłem przyglądać się szybkim i precyzyjnym ruchom robota. Co prawda, z jednej strony wiedziałem, że jest to możliwe, ale z drugiej strony zupełnie inaczej jest to zobaczyć na własne oczy. Ludzie, którzy przyjeżdżają do naszej fabryki, zawsze zatrzymują się przy robotach i są zafascynowani ich pracą.
Dość entuzjastycznie wypowiadają się Panowie o ich możliwościach. Nie boją się jednak Państwo, że mogą sprawiać kłopoty, choćby podjadając czekoladę na nocnej zmianie?
R.M: Cały czas je obserwujemy. Nie tyją, poruszają się szybko i nic z zakładu nie znika, więc chyba nie są łakomczuchami. Zresztą obserwacja pracy robota jest ciekawym doświadczeniem. To naprawdę robi wrażenie. I proszę mi wierzyć, nigdy się nie nudzi.
Myślą Państwo czasem o innym zastosowaniu robotów?
A.K: Jeszcze kilka lat temu absolutnie nie przyszłoby mi do głowy, że robota można wykorzystać przy produkcji czekoladek. Dziś, kiedy widzę w sklepie czekoladki czy ciastka o skomplikowanych kształtach, czy ciekawym opakowaniu, od razu analizuję, jak zostało to zrobione, jak mogłaby wyglądać praca robota przy tym produkcie i jak zostało to technicznie rozwiązane.
R.M: Ich możliwości są na tyle fascynujące, że czasem pojawiają się zupełnie fantastyczne pomysły. W żartach rozmawialiśmy kiedyś o tym, że wyposażymy nasze roboty w miecze świetlne i nakręcimy kolejny odcinek Gwiezdnych Wojen. Na razie projekt zatrzymał się na etapie poszukiwania mieczy świetlnych.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Informacja o firmie:
Mondelez Polska jest wiodącą firmą branży spożywczej w Polsce. Od 22 lat produkuje i sprzedaje na lokalnym rynku cenione ciastka, czekolady i kawy. Wśród produktów firmy są znane marki czekolady - Milka i Alpen Gold, wafelki Prince Polo, batony 3BIT, ciastka - Milka, Oreo, belVita, Petitki, Lubisie, Delicje, San, Łakotki, cukierki Halls, kawy - Jacobs, Maxwell House, Carte Noire oraz gorące napoje Tassimo. Mondelez Polska to również siedem zakładów produkcyjnych. Trzy z nich zajmują się produkcją wyrobów czekoladowych. Są to fabryki w Jankowicach, Bielanach Wrocławskich oraz Skarbimierzu, dodatkowo w Skarbimierzu zlokalizowana jest również fabryka gumy do żucia. Kolejne trzy fabryki zajmujące się produkcją ciastek i wafli znajdują się w Jarosławiu, Cieszynie oraz Płońsku.