

Pierwsze zdanie na Waszej stronie internetowej brzmi: lider innowacji, czyli zawsze o krok przed konkurencją. Porozmawiajmy, zatem o tym, jaki był pierwszy krok w robotyzacji firmy.
W pewnym sensie to był przypadek i eksperyment. Mniej więcej cztery lata temu kupiliśmy używanego robota FANUC. Robot naprawdę był używany, bo dotarł do nas w dość opłakanym stanie. Ktoś, kto demontował maszynę, nie miał ani odpowiedniej wiedzy, ani serca. Tu coś ucięte, tu czegoś brakuje, tu coś nie kontaktuje. Nikt nie potrafił go uruchomić, nie mówiąc już o zaprogramowaniu. Kupiliśmy w firmie FANUC potrzebne części, zamontowaliśmy wszystko i tak zaczęła się przygoda z robotami. Być może było nam łatwiej, bo firmę FANUC znamy od ponad dziesięciu lat, mamy obrabiarki z ich oprogramowaniem i kontaktowaliśmy się z nimi, przy okazji serwisowania.
Wygląda, więc na to, że pierwszy krok w robotyzacji, to raczej potknięcie, ale ze szczęśliwym finałem. Jaki był kolejny ruch?
Cóż, tym razem postanowiliśmy uważniej stawiać kroki. Szybko zapadła decyzja o zakupie robota, ale tym razem nowego. Plan był taki: nauczymy się nowej maszyny i zrobimy odpowiednie oprzyrządowanie. Jesteśmy firmą, która nie tylko produkuje, ale ma własnych konstruktorów. Dla nowego robota spawalniczego nasi inżynierowie stworzyli odpowiednie środowisko pracy. To ważne, bo potrzebna jest przestrzeń, punkty odniesienia, jednym słowem wszystko, co pozwala w pełni wykorzystać możliwości. Szybko uporaliśmy się z zadaniem i robot zaczął spawanie elementów wymienników ciepła. Przy tej okazji może warto zwrócić uwagę na praktyczne korzyści stosowania robotów. Otóż spawanie wymaga nie tylko dużej dokładności i powtarzalności, ale jest szczególnie uciążliwe dla pracowników. Trzeba działać pod presją czasu, w szkodliwych oparach, człowiek narażony jest na ostre światło łuku elektrycznego, a przy tym musi nieustannie zachowywać ostrożność i kontrolować jakość spawu. Właściwie trudno wyobrazić sobie pracownika, który przez kilka godzin nie popełni żadnego błędu. A każdy błąd to realna strata materiału, czasu i opóźnienia w produkcji. Te problemy znikają przy zastosowaniu robotów, dlatego zamówiliśmy już kolejną maszynę, jeszcze nowszej generacji.
Właśnie w naszej rozmowie pojawił się „czynnik ludzki”. A zatem dość głęboko zakorzeniona obawa, że robotyzacja oznacza utratę pracy dla ludzi.
Również miałem takie obawy. W końcu dla każdego szefa zwalnianie ludzi jest trudną decyzją, ale nie miałem wtedy tej wiedzy, o jaką mądrzejszy jestem teraz.
Obecnie mamy kilka robotów, a poziom zatrudnienia nie zmniejszył się. Co więcej, kiedy pojawiają się nowe urządzenia, myślimy raczej o zatrudnieniu nowych pracowników. Paradoks? Absolutnie nic z tych rzeczy. Wyjaśnię to na prostym przykładzie. Do niedawna przy hydraulicznej prasie zatrudniony był pracownik, którego zadaniem było umieszczanie odpowiednich detali w urządzeniu, potem musiał uruchomić prasę i potem wyjąć wytłoczony element. Praca monotonna i powtarzalna. Po kilku godzinach pojawia się zmęczenie, zmniejsza się koncentracja i coraz łatwiej o błąd. To może skończyć się wypadkiem. Mamy, zatem niezbyt ciekawą, a w dodatku ryzykowną pracę. Łatwo tu o zniechęcenie i frustrację. Możemy jednak wprowadzić do produkcji robota, a wtedy pracownik podaje detale robotowi, nadzoruje jego pracę i wprowadza korekty. Co ważne, nie ponosi przy tym żadnego ryzyka. Może też planować kolejne elementy, jakie wykona maszyna. Nudna praca, bez perspektyw rozwoju zmienia się w wyzwanie i kreatywne działanie.
Pamiętam takie zdanie: ludzie są stworzeni do myślenia, rozwijania się i odkrywania nowych możliwości. Jeśli roboty zastępują nas w pracy, która nie wymaga ani myślenia, ani pomysłowości – dają nam szansę na podnoszenie umiejętności. Pozwalają nam udowodnić, że potrafimy być czymś więcej niż tylko siłą roboczą. A tym samym nasza wartość rośnie.
Moi pracownicy podchodzili do pierwszego robota z dużym dystansem. Kiedy jednak zobaczyli go w akcji, pytali czy będą następne, a teraz sami szukają informacji i sugerują, co można jeszcze kupić. Dla nich to już nie jest zagrożenie, to raczej wyzwanie i szansa na rozwój, bo zdają sobie doskonale sprawę, że korzystanie i poznawanie nowych technologii daje im nie tylko większe możliwości, ale lepszą pozycję na rynku pracy.
Mamy, zatem nowe hasło: od robotów roboty nie ubywa!
Nie tylko nie ubywa, ale i przybywa. W niektórych firmach robotyzacja oznacza poszukiwanie ludzi z zewnątrz do obsługi maszyn. My zastosowaliśmy zupełnie inny model: robota, który pracuje przy prasie, kontroluje ten sam człowiek, który jeszcze niedawno był zapewne znudzony swoją pracą. Przeszedł jednak odpowiednie przeszkolenie, a za kilka miesięcy znów będzie musiał podnieść swoje kwalifikacje. Ciągle się rozwija. Co więcej, wszyscy pracownicy ciągle szukają nowych możliwości robotów.
Co znajdują?
Cóż, pewnie nie o wszystkim mi mówią. Już na początku robotyzacji powiedziałem pracownikom: ja tylko daję Wam możliwości i narzędzie, ale to od Was zależy jak to wykorzystacie. Mają zupełną swobodę, jedynym ograniczeniem jest ich wyobraźnia. W końcu nie wiadomo, co będziemy produkować za kilka miesięcy, jak zmienią się potrzeby rynku i jakie pojawią się zamówienia. Odkrywanie nowych możliwości, często wykracza poza granice, jakie przewidzieli konstruktorzy. To, co przy programowaniu dzisiaj może być tylko eksperymentem i zabawą, w przyszłości może okazać sie nieocenione przy produkcji. To właśnie jest fascynujące, że robot przemysłowy z pozoru jest absolutnie przewidywalny, tworzy zamknięty układ, który nie podlega zmianom. Jednak praca z robotami nie polega na mechanicznym wpisywaniu kolejnych wierszy programu. To raczej połączenie inteligencji operatora, jego twórczego myślenia z cechami maszyny. Te możliwości błyskawicznie rosną wraz z pojawieniem się kolejnych robotów.
Jako, że robota można wyposażyć w dowolne narzędzie, to myślę, że jedynie kwestią czasu jest, kiedy moi pracownicy zainstalują w manipulatorze naszego FANUCA długopis i nauczą go podrabiać mój podpis na liście płac i to pewnie w taki sposób, że nawet grafolog niczego nie wykryje. Na szczęście mamy wyjątkowo czujną księgową. No chyba, że i na nią znajdą jakiś sposób.
A zatem przed robotami możemy stawiać wciąż nowe zadania?
Pomysły często przychodzą spontanicznie. Obserwujemy i zastanawiamy się nad jakąś czynnością, którą do tej pory wykonywaliśmy ręcznie. Jeśli mamy mieć pewność, że produkt będzie precyzyjny i powtarzalny, musimy brać pod uwagę ograniczenia człowieka. Zmęczenie, dekoncentrację, kondycję, dziesiątki czynników, które wpływają na jakość i szybkość naszej pracy.
Stajemy, więc przed poważnym dylematem: nie jesteśmy w stanie precyzyjnie przewidzieć i zaplanować, ile produktów wykonamy. Co zatem mamy odpowiedzieć klientowi? Bo przecież, jeśli powiemy, że jesteśmy pewni własnej produkcji, to w najlepszym przypadku potraktuje to jak kiepski żart, ale bez wątpienia – więcej się do nas nie odezwie. Tylko, jeśli potrafimy planować, możemy osiągnąć sukces. W innym wypadku narażamy się na porażki i straty. A to już realne zagrożenie dla istnienia firmy. Mieliśmy kiedyś banalny problem, chodziło o pewien element w kształcie walca, w którym należało wywiercić kilkanaście otworów. Do tej pory praca wykonywana była ręcznie. Wtedy pojawił się pomysł dozbrojenia robota w wiertarkę i przeprogramowania. Dzięki temu mogliśmy nie tylko obliczyć, ile dokładnie elementów wykonamy i w jakim czasie, ale mieliśmy pewność, że wszystkie spełniają odpowiednie normy. Drobna poprawka, wielkie korzyści.
Albo inny przykład. Odwiedziłem kiedyś pewną firmę, która ma o wiele więcej robotów niż my. Byliśmy na hali, rozmawialiśmy o współpracy, zobaczyłem paletę, na której było kilkaset arkuszy blachy. Już na pierwszy rzut oka widać było, że przesunęły się i za chwilę wszystko runie. Najprościej byłoby zebrać kilku pracowników, podstawić pustą paletę i od nowa ułożyć na niej arkusze blachy. Dużo pracy i duży wysiłek.
Nagle, jeden z pracowników pojawił się z mobilnym robotem, postawił pustą paletę, chwilę programował przy konsoli maszyny, skorygował parametry, a po kilku chwilach robot zaczął przekładać i równo ustawiać arkusze blachy na palecie. To było zupełnie improwizowane działanie. Ten robot pewnie nigdy wcześniej tego nie robił, ale jak widać, roboty można szybko nauczyć działania nawet w nieprzewidywalnych sytuacjach.
Mimo to, duża część przedsiębiorców ciągle zastanawia się nad zastosowaniem robotów.
To trochę tak, jakby zastanawiać się, czy korzystać z elektryczności, czy może raczej z maszyn parowych. Obłoki pary mają swój niewątpliwy urok, ale w produkcji skupiamy się nie na uroku, a na wymiernych efektach. Nowoczesna technologia znacząco podnosi jakość wyrobów i wydajność produkcji. Każdy element będzie dokładnie taki sam. Po drugie, unikamy błędów, które mogą wstrzymać lub opóźnić produkcję. Robot nie pomyli części, nie zablokuje taśmy produkcyjnej, nie spowoduje niepotrzebnej straty materiału. Po trzecie, robot nie bierze urlopu na żądanie i to w dodatku wtedy, kiedy dostaliśmy duże zamówienie. Nieobecność jednego pracownika w zakładzie, który zatrudnia setki osób może nie jest wielkim problemem, ale dla mniejszych firm może oznaczać poważne utrudnienia.
Po czwarte, w przypadku robotów mówimy o pracy ciągłej, to ważne słowo, bo przecież żaden człowiek nie jest w stanie pracować non stop, bez jakiejkolwiek przerwy. Roboty nie chodzą na lunch, nie odbierają telefonów i nie spóźniają się do pracy. Moim zdaniem, w nowoczesnej firmie powinniśmy wykorzystać szanse, jakie daje nam najnowsza technologia i połączyć to z możliwościami pracowników. Świat ciągle się rozwija, trudno funkcjonować na rynku, jeśli tego rozwoju nie dostrzegamy.
Nie ma rozwoju bez robotyzacji?
Nie ma rozwoju bez dokładności, doskonalenia produktu, przewidywalność i bez wizji na przyszłość. Robotyzacja jest naturalnym etapem ewolucji firmy, jeśli myślimy o sukcesie i konkurencyjności. To nie musi być od razu rewolucja, czasem zaczyna się od drobnych zmian.
Przykładem niech będzie pozornie niewielkie udoskonalenie w naszej firmie. Zamontowaliśmy precyzyjne manipulatory do odbioru elementów z wtryskarek. Zanim to się stało, całe miesiące zastanawiałem się, czy ma to sens, jaki będzie efekt i czy w ogóle warto. Biłem się z myślami, liczbami, wyliczeniami i analizami. W końcu zapadła decyzja i wtedy po raz pierwszy zobaczyłem natychmiastowy efekt stosowania zrobotyzowanych technologii. Błyskawicznie poprawiła się jakość, wydajność, straty materiału praktycznie spadły do zera.
To pokazuje, że robotyzacja możliwa jest na każdym etapie, zarówno wtedy, kiedy tworzymy nowe stanowiska produkcyjne, jak i w przypadku doskonalenia już istniejących. Czasem nawet małe kroki w robotyzacji powodują wielki skok jakościowy.
Mówi Pan o jakości, porozmawiajmy zatem o ilości. Często słyszy się, że zastosowanie robotów ma sens jedynie przy wielkoseryjnych zamówieniach.
Musimy tu powiedzieć o dwóch sprawach. Po pierwsze, jaki produkt mamy na myśli? Prosty przedmiot, jak plastikowa zakrętka o minimalnej cenie jednostkowej, czy może raczej skomplikowaną część, wykonaną z dokładnością rzędu setnych części milimetra, której wartość jest znacząco większa.
Jednak nawet takie zestawienie nie daje odpowiedzi na pytanie, bo w obecnych realiach wymagania odbiorcy zakrętek i superprecyzyjnych elementów do super skomplikowanych urządzeń niewiele się różnią.
Wracamy, zatem do gwarancji jakości, powtarzalności i precyzji wykonania, co zapewniają roboty. W praktyce odbiorcy nie interesuje, jaką technologię wybierzemy, liczy się efekt końcowy i realizacja zamówienia. Rachunek ekonomiczny jest, zatem wyjątkowo prosty: albo ryzykujemy i liczymy na szczęście, albo wybieramy sprawdzone rozwiązania. Dziś powiedzenie, że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, zupełnie się nie sprawdza. Szampana piją ci, którzy dokonali mądrego wyboru, rynek nie wybacza błędów.
Proszę też pamiętać, że roboty dzisiejszej generacji, to nie są maszyny zaprogramowane do wykonywania tylko jednej i tej samej czynności, te czasy mamy dawno za sobą.
W pewien sposób przypominają ludzką rękę, która może operować nieograniczoną liczbą narzędzi, ale tak jak ramię człowieka ma pewne ograniczenia, tak manipulator robota może mieć różne stopnie swobody, siłę udźwigu oraz zasięg a przeprogramowanie do nowych zadań trwa naprawdę krótko.
To oznacza, że firma błyskawicznie może dostosować się do zmieniających się trendów na rynku. Nikogo nie trzeba przekonywać, że jeśli nie jesteśmy przygotowani na zmiany, nie mamy żadnych szans na utrzymanie firmy w dobrej kondycji.
Porozmawiajmy o pieniądzach, dla przedsiębiorcy ważna jest informacja na temat czasu zwrotu inwestycji w roboty.
To jedno z najczęściej zadawanych pytań, ale kryje się w nim pewna pułapka. Proszę zauważyć, że nikt nie pyta, po jakim czasie następuje zwrot kosztów zatrudnienia pracownika. Dlaczego? Bo przecież nie ma wzorcowego pracownika, czasem zatrudniamy ludzi kreatywnych i wydajnych, bywa, że zatrudnienie konkretnej osoby okazuje się strzałem w dziesiątkę albo porażką. Tak samo jest w przypadku robotów. Nikt nie ma wątpliwości, że trzeba zatrudniać ludzi, ja z kolei nie mam wątpliwości, że trzeba „zatrudniać” roboty. Nie możemy przewidzieć z absolutną pewnością wydajności pracy człowieka, wydajność pracy robota jest łatwa i szybka do skalkulowania.
Pierwszy krok w robotyzacji w Waszej firmie był przypadkiem. Kolejne kroki, to już świadomy wybór firmy FANUC. Co o tym zdecydowało?
Ja to czasami nazywam chemią. Ze specjalistami z FANUCA szybko nawiązaliśmy bardzo dobry kontakt. Są nie tylko otwarci, ale doskonale rozumieją nasze potrzeby. To bardzo ważne, bo nie ma tu chłodnych i oficjalnych kontaktów producent-klient, tylko swobodna, merytoryczna i wręcz przyjacielska relacja. Obie strony na tym korzystają.
Poza tym FANUC gwarantuje profesjonalne zaplecze, serwis, możliwość dyskutowania i szybkiego rozwiązywania problemów. Kolejny argument, to fakt, że produkty FANUCA może obsługiwać praktycznie każdy. Nie jest tu potrzebna specjalistyczna wiedza i wieloletnie doświadczenie.
Kiedy kupujemy robota FANUC, po dwóch dniach szkolenia, szeregowy pracownik bez problemu zaczyna programować maszynę. Dostajemy urządzenie, które naprawdę rzadko wymaga ingerencji serwisu. Eksperci FANUCA przeszkolili nas odnośnie do codziennej eksploatacji robota. Znamy sposób uruchamiania, smarowania, konserwacji. Co więcej, dostaliśmy precyzyjne instrukcje na temat otoczenia pracy robota, przygotowania do działania i procedur zakończenia pracy. Dzięki temu produkty FANUCA działają bardzo długo i nie sprawiają problemów. Mamy, zatem supernowoczesne urządzenia i super łatwą obsługę, to olbrzymi ukłon w stronę użytkowników.
Minęły już czasy, kiedy robot wymagał zatrudniania osobnej grupy ludzi, którzy posiadali „tajemną” wiedzę.
Czy wyobraża Pan sobie funkcjonowanie Waszej firmy bez robotów.
Działamy od ponad dwudziestu lat. Przez ten czas stosowaliśmy różne techniki produkcji i rozmaite rozwiązania, ale zawsze uważnie obserwowaliśmy zmiany technologiczne i korzystaliśmy z nich, aby rozwijać firmę. Dla mnie kupno kolejnego robota jest po prostu wielką frajdą, swego rodzaju przygodą. Czasem zainstalowanie robota w firmie przypomina pojawienie się nowego pracownika. Wszyscy chcą go poznać, „porozmawiać”, sprawdzić, jakie ma możliwości, przetestować i czegoś nauczyć. Mówię o nauce, bo nie tylko my uczymy się robotów, także roboty czegoś nas uczą. Rozwijają twórcze podejście do pracy, wyobraźnię i pozwalają działać w sposób niestandardowy. A to wszystko niezbędne jest, aby odnosić sukcesy na rynku. To swego rodzaju sprzężenie zwrotne człowiek-maszyna.
Od lat korzystamy z robotów FANUCA, która jest firmą japońską, może, zatem odpowiedzią na pytanie, czy wyobrażam sobie nasz zakład bez robotów, będzie stare japońskie przysłowie: kto raz dosiadł tygrysa, już z niego nie zejdzie.
Informacja o firmie: Firma Kospel jest jednym z największych w Europie producentów podgrzewaczy wody i elektrycznych kotłów centralnego ogrzewania. Została założona w 1990 roku przez obecnego Prezesa Krzysztofa Łukasika, który rozpoczął montaż pierwszych, skonstruowanych przez siebie przepływowych podgrzewaczy wody. Dzisiaj firma zatrudnia w 3 nowoczesnych zakładach produkcyjnych ponad 400 pracowników. Jej produkty znane są nie tylko w większości krajów europejskich, ale również w Azji i Afryce. Korzysta z nich już przeszło 5,5 miliona użytkowników. Firma Kospel dysponuje nowoczesnym parkiem maszynowym oraz wdraża najnowocześniejsze technologie. W 2006 roku uruchomiła pierwszą w Polsce w pełni zautomatyzowaną proszkową emaliernię zbiorników.