

Ile jest w stanie znieść Robodrill?
Dużo, zważywszy na fakt, jak bardzo maszyny eksploatujemy. Pracujemy w systemie 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. To miliony cykli, co kilkanaście sekund maszyna obrabia kolejny tłok. Tymczasem wciąż korzystamy z dwóch Robodrilli kupionych jeszcze w końcu lat 90., a więc z grubsza 15-letnich.
15 lat to dla takich maszyn epoka.
Tak, ale bardzo dobrze się sprawują. W efekcie cztery lata temu dokupiliśmy nowego Robodrilla,
a niedawno w związku z zakupem nowej linii produkcyjnej dedykowanej dla tłoków stalowych, pozyskaliśmy jeszcze sześć takich maszyn. Razem więc mamy ich dziewięć. Wszystko to w związku z rosnącym zapotrzebowaniem na nasze produkty. W ubiegłym roku wykonaliśmy w zakładzie 16 mln tłoków. W tym roku planujemy już 18 mln.
Jak to się ma do załamania w branży motoryzacyjnej, które w tym roku dotknęło fabryki samochodów w Polsce?
My tego nie odczuwamy, bo produkujemy na cały świat. Przyhamowanie produkcji mieliśmy tylko w 2009 roku, kiedy spadła do 8 mln tłoków. Kolejne lata przyniosły już szybki wzrost. Także dlatego, że do Gorzyc przeniesiono produkcję z zakładów Federal-Mogul z Włoch i Wielkiej Brytanii, gdzie była mniej opłacalna. Teraz to potężny zakład. W sumie mamy ponad 300 maszyn i 200 robotów, które ładują do nich elementy do obróbki.
Do czego konkretnie wykorzystujecie Robodrille?
Używamy ich do frezowania otworków i spłaszczeń na tłoku. Ponieważ na każdej maszynie cała operacja trwa tylko kilkanaście sekund, musi być stosunkowo prosta. Warto podkreślić, że na Robodrillach wytwarzamy nasze nowe dziecko – tłoki stalowe. Te konwencjonalne wykonuje się ze stopu aluminium. Jeśli jednak obok większej żywotności silnika chcemy mieć jeszcze mniejsze spalanie i czystsze spaliny, to trzeba podnieść temperaturę w komorze spalania silnika i zwiększyć ciśnienie. Tu następnym krokiem w rozwoju stał się tłok stalowy. To przyszłość motoryzacji. Daje duże korzyści, choć produkcja jest znacznie bardziej skomplikowana, a finalny produkt kilkukrotnie droższy. To właśnie dlatego w Europie stalowe tłoki przyjmują się dopiero teraz, choć w USA stosuje się go w samochodach ciężarowych od 15 lat.
Które firmy kupują od was stalowe tłoki?
Zaczęło się od Daimlera. Od niedawna kupuje je Volvo. Mamy też coraz więcej ofert i zapytań od innych producentów. Widzą, że jeśli chodzi o duże silniki, aluminium doszło już do granic swoich możliwości. A my wykonujemy stalowe tłoki jako jedni z niewielu na Starym Kontynencie.
Na ile istotna jest tu jakość wykonania?
Nasz produkt wymaga bardzo wysokiej precyzji i wytworzenia praktycznie idealnie zgodnie
z założeniami konstrukcji. Wszystko to wiąże się z wymogami producentów samochodów. Konstrukcja tłoka jest tak daleko posunięta technologicznie, że jeśli zwiększymy wielkość fazy krawędzi kanałka pierwszego o 0,1 milimetra (100 mikronów) powyżej zadanej wartości to zużycie oleju wzrośnie prawie dwukrotnie. Czasem trudno sobie nawet wyobrazić, jak wielki wpływ na jakość pracy naszych silników mają tak małe rzeczy. Ale przecież my chcemy, by auta zużywały 4 litry paliwa i prawie nie pobierały oleju. Dlatego wciąż zmieniają się normy i związane z nimi wymogi dla nas, jeśli chodzi o precyzję. W ciągu mojej 15-letniej kariery w firmie tolerancja w tej mierze została zawężona 10-krotnie.
Jak szybko zwracają się Robodrille?
Mamy konkretne wymogi korporacyjne. Maszyna musi się zwrócić w okresie nie dłuższym niż trzy lata. Jeśli się nie da, w praktyce nie mamy możliwości jej zakupu. Kluczowy jest stosunek ceny do jakości. U mnie Robodrille pracują z tolerancją 15 mikrometrów. Możemy wprawdzie kupić maszynę, która będzie trzy razy dokładniejsza, ale będzie przy tym dziesięciokrotnie droższa. Istotna jest też dobra współpraca z serwisem i szybkie dostarczanie części zamiennych. Musimy je mieć w praktyce od ręki. W wyjątkowych przypadkach możemy sobie pozwolić, na co najwyżej kilkugodzinny postój.
Czy wprowadzenie takich maszyn wpłynęło na poziom zatrudnienia?
W przypadku Robodrilli jedna osoba nadzoruje dwie maszyny na zmianie. Przede wszystkim nie chodziło nam jednak o oszczędności na zatrudnieniu, a o dokładność, szybkość i niezawodność. 90 proc. naszej produkcji odbywa się w sposób w pełni automatyczny. Roboty ładują, maszyny obrabiają, a człowiek jedynie nadzoruje cały proces.
Czy wprowadziliście jakieś własne rozwiązania w Robodrillach?
Zainstalowaliśmy tylko dodatkowe przyrządy mocujące elementy, które obrabiamy. To nam pozwala na całkowitą automatyzację procesu produkcji.
Czy będzie ona rosnąć w kolejnych latach?
W przypadku tłoków stalowych, do których wytwarzania używamy Robodrilli, bez wątpienia. Dlatego w ciągu dwóch lat mamy w planach zakup dla nich dwóch nowych linii produkcyjnych. To wystarczający czas, aby Robodrill przekonał nas o swojej ciągle wysokiej pozycji, czego efektem będzie zakup kolejnych sześciu sztuk.
I wtedy wyślecie dwa najstarsze Robodrille na emeryturę?
Wtedy już tak. Wszystkie nasze maszyny muszą spełniać bardzo wysokie wymagania jakościowe, a to wiąże się z czasem z coraz częstszą wymianą części. A więc koszty serwisu rosną. Lepiej więc kupić nową maszynę.
Informacja o firmie: Federal-Mogul Gorzyce jest od 2001 roku częścią amerykańskiego koncernu Federal-Mogul, produkującego części samochodowe. To duży zakład, zatrudniający 2 tys. osób. Tłoki kupują tu tacy potentaci jak Daimler, Volvo czy Fiat. Firma powstała jeszcze w 1938 roku, produkując naczynia kuchenne i odlewy z aluminium dla przemysłu lotniczego. Po powojennej nacjonalizacji działała jako filia WSK Rzeszów. Tłoki wytwarza od 1970 roku.