

W Polsce kończy się dekada lat 80-tych, pojawiają się pierwsze oznaki nadchodzących zmian, w tym ustawa o wolności gospodarczej. Na tej fali, w roku 1988 Zbigniew Sieradzki – młody pasjonat nowoczesnych technologii, elektryk i niezwykle odważny jak na ówczesne czasy wizjoner, decyduje się na założenie w Łodzi Towarzystwa Elektrotechnologicznego QWERTY.
Celem firmy ma być zaspokojenie coraz większego zapotrzebowanie na części zamienne do urządzeń elektronicznych, w szczególności zestyków foliowych do raczkującego wówczas przemysłu komputerów osobistych. Po niedługim czasie okazuje się, że młody Sieradzki miał rację, bo pomysł się sprawdza. Na początku założona przez niego firma koncentruje się na produkcji komponentów do komputerów dostępnych na rynku takich jak ZX Spectrum, Atari, Commodore i Amstrad. Firmie idzie jednak tak dobrze, że w kolejnych latach produkcja poszerza się o części do kas, wag sklepowych i maszyn do pisania. Inżynier Sieradzki staje się przedsiębiorcą wzorowym – firma się rozwija, wszystko działa bez zarzutu. QWERTY ma coraz więcej zamówień. Zaczynają się złote czasy dla firmy i zatrudnionych w niej pracowników.
Jak wszystko, nawet takie prosperity nachodzą gorsze chwile. Tuż na progu XXI wieku okazuje się, że wraz z niezwykle dynamicznym rozwojem technologii, na światowym rynku zaczyna w niebezpiecznym dla łódzkiej firmy tempie rosnąć konkurencja.
Elektronika powoli zalewa świat, a młode pokolenie nie potrafi wyobrazić już sobie życia bez komputera czy komórki. Popyt na nią przekracza wyobrażenia twórców. Z jednej strony mogłoby się wydawać, że to wspaniałe wieści dla łódzkiej firmy.
Ma to jednak i swoje gorsze strony. Właściciel QWERTY, zaczyna coraz wyraźniej odczuwać presję ze strony konkurentów z Azji. To oni nagle zaczynają produkować szybciej i, o zgrozo, znacznie taniej. W konsekwencji zamówienia ze strony kontrahentów łódzkiej firmy zaczynają topnieć. Pojawia się pytanie, co należy poprawić, aby przyspieszyć składanie drobnych elementów w klawiaturach QWERTY, a do tego sprawić, żeby cały proces ich produkcji stał się jeszcze bardziej precyzyjny niż dotychczas. Wiadomo, firma musi produkować głównie pod zamówienia odbiorców, a ci wymagają spełniania coraz bardziej wyśrubowanych standardów. I jeszcze żeby finalny produkt nie był droższy.
Inż. Sieradzki czuje, że albo znajdzie rozwiązanie problemów albo firma przestanie być konkurencyjna i po prostu przegra z kretesem walkę z tanią produkcją z Dalekiego Wschodu. Poszukiwanie rozwiązania jest jednak bardzo trudne. Sieradzki zaczyna myśleć o urządzeniu, które pomogłoby jego firmie odnaleźć się w tej sytuacji i pozwoliłoby na poprawę produkcji. Zaczyna podróżować po kraju w poszukiwaniu skutecznych rozwiązań. Niestety, na rynku nie można po prostu „ot tak” kupić urządzenia, które łatwo wpasowałoby się w linię produkcyjną i przejęło na siebie mozolne zadania. Nie pomagają także dodatkowe szkolenia dla pracowników, bo składanie klawiatur wymaga wyjątkowych zdolności manualnych i działania w czasie krótszym niż mogą to robić najlepsi.
Pewnego dnia, na targach branżowych, które coraz częściej są organizowane w Polsce, spotykają Maurycego. Okazuje się, że pracuje on w zespole innej firmy specjalizującej się w nowoczesnych technologiach. Już na pierwszy rzut oka można zauważyć, że Maurycy bryluje na targowym stanowisku firmy.
W głowie dyrektora firmy QWERTY, który jest człowiekiem z dużą smykałką do biznesu, od razu pojawia się myśl, by zatrudnić Maurycego u siebie… . Ku swojemu zdziwieniu, udaje mu się przekonać przełożonych Maurycego do „wypożyczenia” pracownika na staż w łódzkim zakładzie.
Wkrótce Maurycy pojawia się w hali produkcyjnej firmy QWERTY. Początkowo pracownicy podchodzą do niego nieufnie, Maurycy jest, bowiem bardzo zamknięty w sobie. Z każdym kolejnym dniem współpracy konsternacja pracowników rośnie, bo Maurycy nadal się nie integruje, do tego jest pracoholikiem. Pojawiają się złośliwe komentarze i obawy pozostałych pracowników czy przypadkiem nie zabierze im posad. Maurycy jest też narażony na złośliwe żarty kolegów i koleżanek, którzy robią mu psikusy próbując podstępem zmusić go do błędów. A to inaczej ułożą dostarczone mu do obróbki elementy klawiatur, a to jeden zabiorą. Jednak Maurycy jest czujny. Szybko wychwytuje błędy i niczym niezrażony z entuzjazmem pracuje dalej. Dziwak – myślą współpracownicy.
Właściciele jednak są bardzo zadowoleni z pracy Maurycego. Dostrzegają znaczącą poprawę wydajności pracy. Maurycy bowiem doskonale radzi sobie z powierzonymi zadaniami. Z czasem pracownicy przyzwyczajają się do obecności specyficznego kolegi. Praca w zakładzie nabiera tempa. Zarząd zachwycony z obrotu sprawy chce Maurycego zatrudnić na stałe. Długo poszukiwane rozwiązanie właśnie się znalazło.
Zaczynają napływać nowe zamówienia. Pochodzą one nie tylko z Polski, ale z całej Europy. Firma zwiększa moce produkcyjne, już wie, że może konkurować z największymi producentami na świecie.
Także pracownicy odczuwają pozytywne zmiany. Firma, która poprawiła swój bilans finansowy nie myśli o redukcji zatrudnienia. Mimo wcześniejszych obaw Maurycy postawił zakład na nogi a pozostali pracownicy QWERTY mogą spać spokojnie. Pracy w najbliższym czasie będzie aż nadmiar.
We wrześniu 2002r. firma QWERTY przeniosła się do własnego budynku produkcyjnego znajdującego się w Łodzi przy ul. Siewnej 21. Od tej chwili wszyscy jedynie z sympatią zaczepiają Maurycego. On jednak wciąż jest zamknięty w sobie i mimo, że nadal nie wychodzi z kolegami po pracy na piwo wszyscy cenią go bardzo, bo wiedzą, że z nim przyszło lepsze.
Staje się jasne, kim jest Maurycy. Maurycy to nabytek rodem z Japonii. To robot przemysłowy, który powstał w fabryce FANUC. Pracuje tylko 10 proc. czasu, bo wciąż musi czekać na dostarczenie elementów klawiatur do złożenia, przygotowywanych przez innych pracowników, ale mimo to zwrócił się w ciągu 2 lat. Jest lubiany, bo wspiera wszystkich pozostałych i nie oczekuje niczego w zamian; -) I jeszcze jedno wyjaśnienie, imię Maurycy zostało nadane robotowi przez pracowników firmy QWERTY.